Nasze wrażenia z warsztatów Coolinarium

W grudniu poprzedniego już roku, mieliśmy okazję uczestniczyć w warsztatach kulinarnych "Świąteczna Italia" organizowanych przez Coolinarium. Temat świąt, jak wspomniał organizator, był trochę przewrotny, ponieważ dania, które przygotowywaliśmy, zwykle nie goszczą na tradycyjnym włoskim stole wigilijnym, ale zdecydowanie są posiłkami, które Włosi przygotowują na specjalne okazje 👌.

Warsztaty trwały 5 godzin, a w ich skład wchodziło zarówno przygotowywanie dań jak i ich późniejsze kosztowanie 😊. Dodatkowo, po skończonej kolacji, każdy mógł zabrać z sobą do domu pozostałe po uczcie dania oraz dokładne przepisy na każde z nich. Jeżeli chodzi o koszt, to my akurat otrzymaliśmy vouchery w prezencie, natomiast cena biletu dla jednej osoby w warsztatach standardowych (niewyjazdowych i nie z kulinarnymi guru jak zaproszony już kiedyś do Coolinarium Kurt Scheller) waha się od 150 do 200 zł,  w zależności od tematu przewodniego.

Poniżej parę fotek zrobionych nam podczas gotowania (i nie, nie tylko my w nich braliśmy udział 😂, celowo wybraliśmy takie kadry, bo nie wiemy, czy pozostali uczestnicy, życzą sobie publikowania  zdjęć na których są 😜).


warsztaty-kulinarne
fot. Coolinarium

Zostaliśmy podzieleni na dwie siedmioosobowe drużyny, z których każda gotowała z jednym z kucharzy. W obrębie drużyn, mieliśmy połączyć się w mniejsze zespoły, tak aby każdy z nich pracował nad innym daniem. Nam przypadło przygotowanie deseru (oczywiście w tak zwanym międzyczasie, każda osoba pomagała prze reszcie dań).

Poniżej zdjęcia z przygotowań: w oddali prażące się migdały do naszego deseru, w środku smażące się gęsie udka, a na pierwszym planie składniki do gęsiego ragu (tutaj warto dodać, że taka jest  właśnie włoska pisownia bardziej powszechnej, francuskiej formy - ragout).

prep
fot. Coolinarium

Tutaj tuńczyk drugiej drużyny krojony do carpaccio (nieziemsko dobry!)

tuna-steak
fot. Coolinarium

Takie gniocchi zwijaliśmy całą drużyną na specjalnych deseczkach. Jak się później okazało, były przygotowane w punkt - idealnie mięciutkie i mocno ziemniaczane 💛.

gniocchi
fot. Coolinarium


Choć porządek wydawania dań przez naszą warsztatową kuchnię był nieco inny (zaczęliśmy ucztę od zupy 😉) to w tym poście postaramy się omówić wszystkie potrawy w "przepisowej" kolejności.





PRZYSTAWKI

Na przystawkę przygotowaliśmy wspomniane wcześniej carpaccio di tonno, czyli lekko tylko muśniętego ogniem steka z tuńczyka (smażyliśmy go po 3 minuty z każdej strony), zamarynowanego wcześniej w cytrusach, rozmarynie oraz miodzie, który to w owej marynacie musiał odczekać 4 godziny (i tu właśnie pojawia się odpowiedź na pytanie dlaczego zaczęliśmy od zupy😜) oraz carpaccio di lardo (carpaccio z włoskiej słoniny) - które wiele pracy nie wymagało - mieliśmy tylko usunąć twarde skórki z cienko pokrojonej słoniny, ułożyć z niej ruloniki na talerzu, posypać pokrojonymi w kostkę pomidorami, czosnkiem i ziołami oraz doprawić całość pieprzem i oliwą. Obydwa były bardzo dobre, nam bardziej posmakowało to z tuńczyka, choć to z lardo również było smaczne, dodatek warzyw fajnie przełamał tłusty smak słoniny, co nie zmienia faktu, że nie dało zjeść się go w bardzo dużych ilościach 😛.

antipasto
fot. Coolinarium


DANIA GŁÓWNE


Czymś co najbardziej nas zaskoczyło i zapadło w pamięć podczas warsztatów był fakt, że jedna z naszych ukochanych zup - cebulowa - nie jest wcale daniem które powstało we Francji, a we włoskiej Toskanii, gdzie znana jest jako carabaccia alla florentina. Na zupę istnieje wiele przepisów, najbardziej klasyczną wersją jest carabaccia gotowana na wywarze warzywnym, słodko - kwaśna, który to smak zawdzięcza zmielonym migdałom, cynamonowi oraz dodatkowi octu. My przygotowaliśmy jedną z jej odmian - wzbogacając klasyczny przepis o pancettę (włoski boczek) oraz groszek zielony. Do tego podaliśmy grzanki z ciabatty i sera Pecorino. Mniam!

carabaccia
fot. Coolinarium

Następnym przygotowanym przez nas daniem była pierś z kaczki w słonym karmelu, podana z sałatką z cukinii, rukoli i pomarańczy polanych winegretem, czyli włoska petto d'anatra al caramello i szczerze zaskoczyło nas, że jest to danie, czerpiące z kuchni włoskiej. Smaki pasowały do siebie idealnie, w potrawie dawało się wyczuć całą ich paletę: od słodko - słonego karmelu, przez słodycz pomarańczy, aż po kwaskowatość winegretu. Kaczka była przy tym delikatna i soczysta a sałatka nadawała daniu orzeźwiającego posmaku.

duck-breast-with-caramel-sauce
fot. Coolinarium

A o tym jak bardzo dania dwóch drużyn różniły się między sobą możecie się przekonać poniżej -karmel drugiej drużyny był dużo ciemniejszy, dało się wyczuć jego przyjemną goryczkę, zrezygnowali też z pomarańczy w sałatce.


duck-breast-with-caramel-sauce
fot. Coolinarium


O składowych poniższego gnocchi al ragu d’oca, czyli ziemniaczanych gnocchi z dodatkiem kremowej ricotty, w grzybowo - gęsim ragout wspominaliśmy już wcześniej, pisząc Wam o przygotowaniach. I choć gnocchi jak najbardziej kojarzą się nam z Włochami to ragoût częściej wiążemy z kuchnią francuską. Nie jest to do końca prawda - włoskie ragu smakuje nieco inaczej i niejednokrotnie bliżej jest mu do naszego gulaszu 😝. Ten z warsztatów był ciemny (francuska wersja rozróżnia zarówno ciemne jak i jasne ragoût), mięsny i mocno grzybowy 💓 . Jak pisaliśmy wcześniej - gniocchi były delikatne i rozpływające się w ustach. Choć całe danie wymagało wiele pracy i wiele osób musiało się przy nim uwijać po to by sprawnie i szybko je wykończyć, to smak absolutnie był tego wart 👌. 

(a tu już zaczynają się nasze fotki, bo gorsza jakość 😋)



DESER

Deserem, którego przygotowaniem zajęła się nasza dwójka, było Zuccotto - biszkopt o kształcie kopca, wypełniony dwoma kremami: śmietankowym z dodatkiem kawałków czekolady i malin oraz kakaowo - orzechowo - migdałowym. Choć ciasto wygląda efektownie i na pierwszy rzut oka może wydawać się skomplikowane, wcale takie nie było - wystarczyło pokroić wcześniej upieczonego biszkopta na kilka mniejszych prostokątów, ułożyć prostokąty ciasno w metalowej misce, nasączyć ponczem (u nas był to sok z pomarańczy i cukru, druga drużyna użyła Amaretto) a następnie wypełnić wyklejoną ciastem miskę kremami. Taki kopiec miał później odstać swoje w lodówce, dlatego też musieliśmy rozpocząć pracę nad nim od razu na starcie warsztatów. Z efektu byliśmy bardzo zadowoleni, ale najfajniejsze było chyba to, że ludzie zarówno naszej jak i przeciwnej drużyny nie tylko zachwalali deser, ale i brali dokładki, a po tak obfitej uczcie zjedzenie kolejnego kawałka ciasta to było nie lada wyzwanie 😅.


zuccotto


A tutaj możecie zobaczyć jak ciasto prezentowało się w środku:


zuccotto


To już wszystko, jeśli chodzi o nasze wrażenia z warsztatów Coolinarium. Bawiliśmy się świetnie, nauczyliśmy się wiele - od gotowania w dużej grupie kucharzy, po kilka kulinarnych lifehack'ów, zjedliśmy dużo dobrego jedzenia i poznaliśmy receptury na 6 kompletnych dań! Zdecydowanie i z czystym sumieniem, możemy polecić taką formę aktywności wszystkim, zwłaszcza tym którzy jeszcze nie brali udziału w warsztatach kulinarnych. A wszystkich z Krakowa lub okolic zachęcamy do odwiedzenia Coolinarium 😉.


Do następnego,
Paulina i Kazik









Komentarze