Do napisania tego posta zabierałam się długo (mniej więcej od Walentynek 😅), ze względu na niebyt zachwycające zdjęcia (co mam nadzieję niebawem się zmieni ✌). Choć pierwotnie myśleliśmy, że wpisy będą pojawiać się z większą częstotliwością, to też nie chcieliśmy się do pisania zmuszać, bo nic fajnego by nam z tego nie wyszło.
Dziś wracamy, ze zdwojoną siłą, aby opowiedzieć Wam trochę o naszym walentynkowym (w zasadzie przed walentynkowym) wypadzie do krakowskiej restauracji Czarna Kaczka.
Na start dostaliśmy małe czekadełko, czyli szarpaną kaczkę w tłuszczu własnym i ogórki kiszone, wszystko podane z wiejskim pieczywem. Mięsko było naprawdę smaczne, ogórki - średnie, a pieczywo było całkiem w porządku.
Jeśli chodzi o nasze wybory, to wyszło trochę międzynarodowo, bo przystawka i deser były charakterystyczne dla kuchni francuskiej, drugie dania były typowymi dla kuchni polskiej, a wino wybraliśmy chilijskie 😂.
Na przystawkę zamówiliśmy małą deskę serów dla dwóch osób. Do serów podana została konfitura z żurawiny oraz pieczywo. Jako seromaniacy 😁 potrafiliśmy rozróżnić wszystkie z nich, jednak nie podołaliśmy tak wielkiej porcji.
Na przystawkę zamówiliśmy małą deskę serów dla dwóch osób. Do serów podana została konfitura z żurawiny oraz pieczywo. Jako seromaniacy 😁 potrafiliśmy rozróżnić wszystkie z nich, jednak nie podołaliśmy tak wielkiej porcji.
Na danie główne wybrałam klasykę polskiej kuchni - ukochane pierogi, tym razem z farszem z mięsa wołowego i smażonej cebulki i... był to strzał w dziesiątkę! Ciasto na pierogi nie było jakoś bardzo miękkie, nie było też najcieńszym jakie widzieliśmy , ale ten farsz... Nie dość, że był nieziemsko dobry - doskonale przyprawiony, pikantny, - dokładnie taki jak lubimy - to pieróg był nim solidnie wypełniony 👌. Dla tego dania naprawdę warto wybrać się do Czarnej Kaczki.
Daniem głównym Kazika była połówka kaczki pieczonej po staropolsku z dodatkiem (zamawianych osobno) klusków śląskich. Kaczka miała być zaserwowana z sosem grzybowym, niestety na skutek dużego ruchu i zamieszania jaki miał wtedy miejsce w restauracji, otrzymaliśmy kaczkę z sosem żurawinowym - czego też nie wychwyciliśmy od razu, a dopiero po jakimś czasie 😅 (i też absolutnie nie mamy o to pretensji). Jednakże, danie i tak nie robiło szału, mięso było suche, w ogóle nie doprawione, a sos do niego - bardzo średni. Po restauracji, której nazwa sugeruje, że kaczka będzie tam daniem sztandarowym, spodziewaliśmy się czegoś więcej. Z kolei kluski śląskie (poprzednie zdjęcie) były pyszne - pulchne, mięciutkie, posypane smażoną cebulką i koperkiem, polane roztopionym masełkiem - po prostu niebo w gębie! Jeśli dodać do nich wybrane przeze mnie pierogi, to można by założyć, że dania mączne są mocną stroną tego lokalu.
Po zjedzeniu dotychczas wspomnianych posiłków, byliśmy już naprawdę pełni, więc gdyby nie fakt, że w karcie znajdował się suflet czekoladowy 😍, to bym już raczej odpuściła deser (bo Kazik na przykład nigdy nie ma problemu z wciągnięciem czegoś słodkiego na koniec 😜).
Suflet czekoladowy jadłam drugi raz w życiu (chyba pora spróbować swoich sił i przygotować go samemu) i był naprawdę przepyszny. Nie był zbyt słodki, w smaku dało się wyczuć prawdziwą ciemną czekoladę. Był niesamowicie miękki, puszysty, a z wewnątrz wylewała się czekolada. Podany został z coulis wiśniowym, co było dodatkową petardą, bo połączenie wiśni i czekolady jest jednym z moich ulubionych. Dla takich chwil warto żyć! 😀
Kazik starym zwyczajem postanowił wypróbować creme brulee (wybiera go w każdej restauracji, w której go mają 😂), zaserwowany w trzech odsłonach: klasycznej, czekoladowej z bitą śmietaną i wiśniowej. Jeśli chodzi o krem, był on trochę zbyt płynny. Wariacje na temat brulee byłyby naszym zdaniem dobrym pomysłem, ale powinny zostać dopracowane, bo trochę przyćmiły samą bazę tego deseru i jej smak trochę zaginął.. 😕
Po zakończonej kolacji i poproszeniu o rachunek, otrzymaliśmy darmowy digestive - kieliszek nalewki wiśniowej 🍒🍸
Podsumowując, Czarna Kaczka to restauracja specjalizująca się w kuchni polskiej, o czym może świadczyć obszerna w polskie specjały karta. Fajnym rozwiązaniem było tematyczne, darmowe czekadełko w postaci szarpanego mięsa z kaczki. Z naszych wyborów byliśmy zadowoleni połowicznie - pierogi, kluski śląskie i suflet były bardzo smaczne i moglibyśmy je polecić, kaczka (niestety) bardzo średnia, creme brulee - niezły, ale do dopracowania.
Pozdrawiamy,
P. i K.
Komentarze
Prześlij komentarz