Kolacja degustacyjna

Już po raz drugi mieliśmy okazję uczestniczyć w kolacji degustacyjnej przygotowywanej przez naszego kolegę, który tym razem zorganizował ją we współpracy z właścicielem, a zarazem szefem kuchni lokalu Gruba Buła, gdzie owa kolacja miała miejsce.

Tak jak poprzednio degustacja obejmowała kilka przystawek i dań, do których dobrane zostały odpowiednie wina. Posiłków było dziewięć i (w przeciwieństwie do zeszłorocznego wydarzenia) znajdowały się wśród nich dwa desery. O wszystkich daniach i winach opowiadano nam na bieżąco, co postaramy się streścić Wam w poniższym poście 😉.

kolacja-degustacyjna


PRZYSTAWKI

Na start otrzymaliśmy do skosztowania melona w szynce parmeńskiej, czyli jedną z ulubionych przekąsek Kazika. Na desce znalazły się również dwa sery kozie, oczekujące na drugą przystawkę.  

Z melonem świetnie komponowało się włoskie wino musujące Prosecco Extra Dry.

melon-z-parmenska


Przystawką numer dwa był szparag w towarzystwie wspomnianych powyżej kozich serów: delikatnego twarożku, o gładkiej, smarownej konsystencji oraz pleśniowego, w formie roladki kruchej z zewnątrz, a mięciutkiej w środku. Dodatkowo roladka została przyrumieniona z wierzchu palnikiem gazowym (takim, jakiego używa się do opalania z wierzchu cremu brulee), co nadało jej lekko "dymnego" posmaku (my oczywiście spróbowaliśmy ją zanim została opalona 😅, ale dzięki temu mogliśmy poczuć różnicę w smaku 😋). Obydwa sery  świetnie komponowały się z chrupiącym, lekko tylko zgrillowanym szparagiem. Do dania podane zostało pieczywo oraz nieco intensywniejsze od krowiego, wyglądem przypominające smalec, masło kozie.

Do dania podano nam białe wino Sauvignon Blanc z Nowej Zelandii.

maslo-kozie


Kolejna przystawka była jedną z najbardziej interesujących w całej karcie i to zarówno pod względem brzmienia: łosoś z gorgonzolą, grejpfrutem i ananasem kompresowanym miodem z kawą, jak i połączenia składników - na pierwszy rzut oka dalekich od siebie smakowo. Z tym "kompresowaniem" to totalnie nie wiedzieliśmy o co chodzi 😂, ale na degustacji dowiedzieliśmy się, że jest to technika kulinarna, polegająca na wtłaczaniu nowego smaku (w tym przypadku miodu) do innego produktu (ananasa), zazwyczaj poprzez pakowanie próżniowe, co bardzo przyspiesza proces marynowania (czyli mówiąc w skrócie takie przyspieszone marynowanie). Ananas faktycznie smakował inaczej, podany był na ciepło, przez co był bardzo miękki, a po wierzchu polany został  równie słodkim dressingiem z kawy. Łosoś przygotowany był w punkt - idealnie miękki i soczysty, lekko pikantny od gorgonzoli. Do tego orzeźwiający miąższ z grejpfruta... Trzeba przyznać, że było to danie nietypowe i nieoczywiste, a przy tym bardzo smaczne. I chyba właśnie o to w degustacji chodzi 👌.

Łososia popijaliśmy białym, węgierskim winem Petreny Battonage ze szczepu Chardonnay Harslevelu.

losos-z-ananasem


Kolejna przystawka również może wpasować się w grono nietypowych, a to głównie za sprawą jej podstawowego składnika - grasicy cielęcej. Choć co jakiś czas zdarza nam się jeść podroby, to nie nazwalibyśmy się ich koneserami. Z grasicą spotkaliśmy się drugi raz i nie możemy powiedzieć, że jest to potrawa niesamowita, ale raczej neutralna w smaku. Trzeba jednak przyznać, że przygotowana została jak należy, nie była ani gumiasta (jak myśli wiele osób) nie zawierała  też żadnych zniechęcających błonek (jak myśli jeszcze więcej osób 😋). Był to po prostu kawałek delikatnego w smaku mięsa. Podana została z podsmażonym na maśle podgrzybkiem, truflą (ten trójkącik na kapeluszu grzyba) i sałatką z mango i chili. Gdy spróbowało się wszystkiego na raz, danie smakowało naprawdę dobrze. Próbując po kolei wszystkich jego składowych, zdecydowanie wygrywał podgrzybek z truflą.

Danie zestawione zostało z białym winem Viognier z Argentyny.

grasica-cieleca-z-grzybami


Następna przystawka to kolejna już pozycja rybna - krem z kiszonej kapusty z wędzonym halibutem, orzechami laskowymi i dodatkiem koziego mleka. Była to bardzo smaczna, słodko - kwaśna zupka, ze skąpanym w niej, delikatnym filetem halibuta (możecie zobaczyć go po liściem roszponki).

Do kremu świetnie pasowało kwaśne pomarańczowe wino Narancsbor z Węgier.

krem-z-kiszonej-kapusty


Jako, że kolacja degustacyjna odbywała się w Grubej Bule, na stole nie mogło zabraknąć tatara wołowego w towarzystwie żółtka sous - vide na grzance z palonym masłem, która była już ostatnią przystawką tego wieczoru. Bardzo dobrej jakości mięso, przyprawione drobno posiekaną cebulą, pieprzem i solą i niewielką ilością oliwy. Do tego fenomenalne żółtko z przepiórczego jajka, najpierw zapakowanego próżniowo, a potem gotowanego w niskiej temperaturze. Danie sztos!

Tatar podany był oczywiście z winem czerwonym - Pinot Noir z regionu Badacsonyi (znów Węgry).

tatar



DANIA GŁÓWNE

Pierwszym daniem głównym był idealnie wysmażony stek z antrykotu sezonowany na sucho z frytkami i pieczarką (stek później został polany sosee demi - glace na kościach wołowych, ale zapomnieliśmy zrobić fotkę ostatecznej wersji 😛). Na tym zdjęciu najlepiej widać jak małe były porcje potraw, co niektórych może od degustacji odstraszać, jednak należy pamiętać, że gdyby dania były "standardowych" rozmiarów, nie byłoby szans na zmieszczenie aż dziewięciu z nich! A jeśli o nas chodzi, to my tak już chyba mamy, że wolimy popróbować mniejszych, ale za to wielu dań, dlatego ta restauracyjna forma bardzo przypadła nam do gustu👌.

Tak jak poprzednio, steka popijaliśmy winem czerwonym, tym razem o lekko owocowej nucie, a było nim Syrah z Włoch.

steak


Ostatnim wytrawnym daniem głównym było szarpane udko kaczki w zarumienionej na patelni pyzie drożdżowej z dodatkiem modrej kapusty, które mocno kojarzyło się nam z poznańskimi smakami (o których pisaliśmy tutaj). Jeśli musielibyśmy wybrać faworyta tego wieczoru, byłoby nim to danie 💖.

Kaczka zestawiona była z czerwonym Nero d'Avola z włoskiej Sycylii.

szarpana-kaczka


DESERY

Jak wspominaliśmy we wstępie, tym razem na degustacji mieliśmy okazję skosztować dwóch deserów, przy czym poniższy był naszym zdaniem absolutnym odkryciem, a było to mascarpone z chrupiącym sezamkiem, borówką i .... słodką zieloną papryką, a nawet galaretką z tejże (ta zielona wstęga na mascarpone)! Jakby się nad tym chwilę zastanowić, to faktycznie papryka słodka jest słodka 😁 więc może nadawać się również do deserów. Naprawdę fajnie skomponowany deser, pełen różnych tekstur, a przy tym bardzo zaskakujący!


deser-ze-slodkiej-papryki


Ostatnim daniem wieczoru ku uciesze Kazika był jego ulubiony deser - crème brûlée (o czym na tym blogu piszemy przy okazji co drugiego posta 😂). Było to idealne zakończenie tej degustacji.

Jak na deser przystało, podane zostało do niego bardzo słodkie wino, a była nim miodowa Harslevelu Essencia z Węgier.

creme-brulee


To już chyba wszystko jeśli chodzi o nasz udział w kolacji degustacyjnej. Mamy nadzieję, że tym postem zachęcimy kogoś z Was do wzięcia udziału w takim wydarzeniu, bo tego typu degustacje odbywają się coraz częściej w bardzo wielu restauracjach.

Z tego miejsca chcemy podziękować serdecznie Adrianowi za zaproszenie 😊


Do następnego,
P&K










Komentarze

Prześlij komentarz